Recenzja amatorska kabla zasilającego Furutech Alpha PC Triple C FP-TCS31
Kabel Furutech Alpha PC Triple C FP-TCS31 posiadam u siebie od prawie roku. Kiedyś wziąłem go na testy i bardzo mi się spodobał jego wpływ na dźwięk. Na blogu opisałem go już w teście porównawczym z innymi przewodami zasilającymi ale teraz postanowiłem zrobić o nim osobną recenzję, omawiając szerzej różne kwestie.
Zacznę może od tego, że pożyczony na początku egzemplarz miał założone wtyki Furutecha modele 28 i 38 złocone. Kupując kabel dla siebie z metra chciałem nieco zaoszczędzić i wybrałem sobie wtyki Viborga (rodowane). I niestety nie zabrzmiało to dobrze. Dźwięk był płaski, męczący, przejaśniony i ostry. Zupełnie nie przypominało mi tego, co słyszałem podczas testów. Byłem zrozpaczony i już chciałem sprzedać wszystko ale zacząłem wgłębiać się w to, czy faktycznie wtyki mogą tyle zmienić. Do tamtej pory uważałem, że wtyki są istotne, ale bez jakieś przesady. Okazuje się, że się myliłem i że wtyki są bardzo ważne. Poszedłem więc na całość i kupiłem jedne z najlepszych wtyków Furutecha, 50-tki NCF (G). Wyszło fenomenalnie!
(zdjęcie "podkradzione" od sklepu avcorp, skąd kupiłem kabel)
Furutech Alpha PC Triple C FP-TCS31. Dźwięk
Dźwięk uzyskany dzięki Furutechowi TCS31 jest duży, swobodny i przyjemny. To wyższa szkoła jazdy z dużą kulturą.
Pierwsze, co rzuca się w uszy po wpięciu kabla Furutech Alpha PC Triple C FP-TCS31 to swoboda brzmienia. Dźwięki instrumentów i głosy wykonawców wychodzą z głośnika tak.. bezwysiłkowo. Lekko, swobodnie. Jakby unosiły się same a nie był wypychane. Muzyka ma w sobie dużo powietrza – nie odczuwa się ścisku na scenie ani chaosu. Jak śpiewa wokalista to czuć wokół niego przestrzeń.
Scena muzyczna jest szeroka, duża i głęboka. W porównaniu do Supry 1,5 jest dwa razy większa. Ma się wrażenie, jakbyśmy mieli nowy lepszy sprzęt. Pojawia się więcej średnicy, więcej instrumentów, nie jest chudo. Nawet na moich małych głośnikach podstawkowych Heco uzyskałem sporą prezentację. Z kolei z Lintonami dosłownie byłem zanurzony w muzyce.
Przy tak wielkiej scenie ważne jest, że dźwięk nie jest ofensywny. Nie atakuje, nie męczy, nie jest wypchany. Wokal jest bardzo komfortowy i czuć, że piosenkarze znajdują się na scenie a nie przed twarzą słuchacza (ja akurat wolę taki styl niż śpiewanie w ucho). Muzyka jest delikatna i przyjemna.
Ogólnie dźwięki uzyskane za pomocą TCSa są bardzo przyjemne. Nie ma w nich żadnej twardości jak na przykład z kablem Supra 1.5. Nie meczą. Muzyki można słuchać godzinami. Nie ma w nich ostrości i syczenia. Dodam tu, że gdy miałem założone wtyki rodowane Viborgi to syczało mocno! Wszystkie głossssski sss i ccc były mocno podkreślone. Z wtykami pozłacanymi Furutecha tego nie ma. A do tego barwa dźwięku zrobiła się znacznie fajniejsza.
Barwa jest raczej neutralna, ale jakaś taka miła, ciepła. Przepinając kable zauważyłem jednak, że w stosunku do Furutecha FP-022S to wokal jest lekko rozświetlony. Pamiętam jednak, że jak poprzednio testowałem TCSa to wydał mi się najbardziej „karmelowy”. Inne były przy nim jaśniejsze, np. Furutech 314 AG.
Dynamika brzmienia jest całkiem dobra. Nie ma spowolnienia ale jednak nie o prędkość tu chodzi a o komfort i kulturę. Słuchanie muzyki przypomina raczej podróż luksusowym mercedesem niż wyścigi samochodem sportowym. Do ponadprzeciętnych osiągów polecam bardziej kabel Furutech FP-022S, bo z nim jest konkretny power.
Furutech TCS31 przebija jednak FP-022S dociążeniem dźwięku. Bęben ma swoją masę, stopa perkusji też. Tu czuć, że to gra potężnie. Furutech FP-022S nie ma aż tak ciężkiego uderzenia. Też ma niezły bas ale jednak TCS31 ma lepszy. Być może inne modele mają jeszcze większy bas, na przykład Furutech FP-032 i FP-55 ale mi już więcej chyba nie potrzeba. Choć i tak czaję się, by wypróbować FP-032S.
Jeśli chodzi o wysokie częstotliwości to TCS31 ich nie unika ale są one bardzo przyjemne. Nie są one jasne i nie męczą! Zawsze gdy kabel otwiera górę to jest ona rozświetlona i drażni przy cykaniu. Tu owe cykaczki są tak fajne, że aż je polubiłem. Poszerzają scenę i napędzają bit. Super. Góry jest trochę więcej niż w niebieskim Furutechu FP-022S.
Ważną cechą kabla Furutech TCS31 (jak i innych Furutechów) jest to, że nie zabija gorszych nagrań. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale mimo iż czuć różnice jakości piosenek to wszystko ma swój smak. Są podkreślane zalety bez wyciągania słabości. Dla mnie mistrzostwo! Nie przepadam za kablami, które sprawiają, że starsze utwory brzmią słabo, bo ja lubię słuchać staroci.. I Furutech TCS31 doskonale wpasowuje się w mój styl. Mogę słuchać piosenek grupy Smokie, starego polskiego rocka czy kawałków z lat 80-tych.
Podsumowanie Furutech Alpha PC Triple C FP-TCS31
Kabel Furutech Alpha PC Triple C FP-TCS31 jest moim ulubionym kablem zasilającym. Dzięki niemu muzyka zyskała dużą scenę, swobodę i powietrze, świetny bas i bardzo przyjemną gładką prezentację. U mnie jest on wpięty do wzmacniacza Fezz Audio Torus 5060 ale czasami przepinam go przy testach do Pioneera A40. Niedawno dokupiłem dwa kolejne TCSy 31, którymi zasilam listwy. Jest magia!
Moje sprzęty, na których testowałem
Zestaw Pierwszy
- Kolumny: Linton Wharfedale
- Wzmacniacz: Fezz Audio Torus 5060
- Streamer: Yamaha NP S303
- Interkonekt: Audiomica coax Vandini Transparent
- USB: Lindy 36642 USB 2.0 A-B Cromo Line
- Kable głośnikowe: Qed XT 40
- Kable zasilające: Neotech NEP 3003 III (streamer), podłączone bezpośrednio do gniazd w ścianie Furutech FP-SWS G
Zestaw drugi
- Kolumny: Heco Aurora 300
- Wzmacniacz: Pioneer A40
- Streamer: Yamaha NP S303
- telewizor OLED SONY XR55A80JAEP 55" OLED 4K 100Hz
- toslink: Qed Performance
- Interkonekt: Ortofon RED RCA
- Kabel głośnikowy: Qed XT40
- Kable zasilające: Neotech NEP 3003 III (streamer), podłączone bezpośrednio do gniazd w ścianie Furutech FP-SWS G