Test amatorski kabla zasilającego Gigawatt LC-1 EVO. Recenzja napisana na podstawie odsłuchów w domu 

Bardzo lubię ten kabel i uważam go za bardzo udano. Wszędzie piszą, że to podstawowy kabel i jeśli chce się cos lepszego to lepiej wziąć LC-2 ale szczerze powiem, że ten mi bardziej przypadł do gustu, bo prezentuje normalne fajne granie bez jakiś wzlotów audiofilskich. Po wpięciu kabla do systemu otrzymujemy więcej czystości ale nie takiej klinicznej nieprzyjemnej tylko takiej zwianej z wyrazistością. Wcale nie robi się jakoś jaśniej, barwa nadal jest w miarę neutralna, a na pewno ciemniejsza niż przy kablu LC-2. Być może dlatego wolę LC-1, ponieważ nie lubię jasnego grania. Fakt, w dwójce jest większa głębia i większa separacja instrumentów ale jeśli nam to niepotrzebne i nie mamy jakieś high-endowego sprzętu to Gigawat LC-1 EVO będzie doskonałym wyborem. Daje on szybki dźwięk, nic nie zamula, nie ciągnie się. Energia pędzi z nim jak mała wyścigówka. Bas jest fantastyczny, nie dudni, nie rozlewa się po podłodze, jest dynamiczny, sprężysty i wyraźny, konturowy. Aż czuć te uderzenia bębnów i walniecie w talerze. A to lubię  Inne kable maja ten bas taki lekko stłamszony, rozmyty i uderzenia, które powinny dawać spełnienie i wyzwolenie emocji tego nie robią. A ten tak! Świetnie słucha mi się na nim rocka i muzyki do tańca. Jest bit, jest energia. Do tego Gigawatt daje lekko wygładzony wokal, nie ma syczenia na sybilantach czyli głoskach typu „s”. 

 

Gigawatt lc-1 evo

 Gigawatt lc-1 evo zdjęcie

 

Gigawatt LC-1. Słabe strony

Co mi się w nim nie podoba? Leciutko wypycha wokale na pierwszy plan, ale to chyba cecha każdego gigwatta, łącznie z listwami. Choć te element, kabel zasilający LC-1, robi to w najbardziej delikatny sposób. Ja akurat nie przepadam za takim efektem, ale tu jakoś mogę to przełknąć. Nie jest to tak bardzo rzucające się w uszy. Nieco gorzej wypada to, że otrzymujemy nieco chudsze granie niż w innych kablach, choć akurat porównywałem go do kabli Viablu z dużo wyższej półki. W swojej kategorii jest raczej podobny do innych. Brzmienie ma też nieco bardziej metaliczne niż Viablue ale nie wiem czy uznać to za wadę, bo w niektórych utworach potrzeba tego. Daje to taki pazur. Viablue jest przez to troche ugrzeczniony, zbyt delikatny, choć spokojniejsze utwory słucha się przez to z większą przyjemnością. Kwestia utworów i potrzeb. Ja czasami chce tak a innym razem tak. Na pewno dzięki takiej metaliczności i dużej wyrazistości gitarki brzmią fenomenalnie.


Gigawatt LC-1. Wracamy do zalet

Warto podkreślić jeszcze kilka cech niezwianych z samym brzmieniem muzyki a zasługujących na uznanie. Chodzi o budowę kabla i jego właściwości dostarczania prądu. Otóż można narzekać, że kabel jest sztywny ale z tym można sobie spokojnie poradzić. Jest on zbudowany z litych przewodników wiec ułożenie jest kwestią dobrego wygięcia. Wiadomo, ze nie można tego robić co chwilę i na różne strony ale jak się raz dobrze wpasuje to leży idealnie. Ważne jest to, że wtyki świetnie trzymają się gniazd, dobrze wchodzą (nie za mocna, nie za lekko) i to, że kabel jest doskonale ekranowany. Sprawdzałem to miernikiem i jest rewelacyjnie. Nic nie przebija. Jeśli ktoś ma zatem inne kable z tyłu, które są nieekranowane to może bezpiecznie je kłaść obok zasialającego LC-1 nie martwiąc się o zaburzenia elektromagnetyczne. Kolejna rzeczą jest to, że mając Gigawatta wpiętego do wzmacniacza zauważyłem ze wzmacniacz… mniej się grzeje!! Początkowo myślałem ze mi się to wydaje ale kilka prób potwierdziło ten efekt. Nie wiem czemu tak się dzieje ale w moim odczuciu dobrze to świadczy. Słuchałem dość głośno przez dłuższy czas i wzmacniacz nawet się nie spocił. Był delikatnie ciepławy podczas gdy naiwnych kablach w takich warunkach był już wyraźnie ciepły! Duży plus!!

 

Przeznaczenie i  podsumowania

Ogólnie kabel jest przeznaczony do zasilają listew i kondycjonerów Gigawatta ale nie ma żadnych przeszkód, by zasilać nim wzmacniacz czy źródła. Efekty brzmieniowe są podobne. Bardzo dobrze słuchało mi się muzyki, jak miałem go wpiętego w różne listwy, zarówno w Gigawatta, Tagę jak i Solid Core Audio. Wszędzie dodawał fajnego konturowego szybkiego basu. Ze wzmacniaczem też brzmiał fajnie ale przyznam, że jak dałem dwa kable LC-1, jeden do listwy, drugi do wzmacniacza, to już jakoś za mocno brzmiały mi wokale i było ciut za chudo. Lepiej mi to brzmi jak mam zmieszane nieco kable, np. Gigawatt z Solid Audio Core albo Gigawatt z Viablue. Takie połączenie daje fajną synergię. Bo dwa Viablue są dla mnie zbyt grzeczne i musze je doprawić jakiś mocniejszym element. I tu Gigawatt fajnie mi pasuje. Polecam spróbować każdemu bo zabawa fajna. Kabel uważam za naprawdę udany i mimo wspomnianych wyżej słabych stron chętnie z niego korzystam.

 

UTWORZONO: 5 lipca 2020

Pylon Diamond

Pylon Audio Diamond 25 biały mat

Pylon Audio model Diamond 25. Moja relacja po półrocznym użytkowaniu  Przeczytaj

 

Kable Coaxial

Kable Audiomica Vandini oraz Alunite

Test porównawczy dwóch kabli cyfrowych. Jeden z nich od razu sobie kupiłem!  Zobacz

 

Kolumny Linton

Wharfedale Linton

W salonie mnie nie urzekły ale w domu zachwyciły. Druga wersja mojej recenzji. > Link