Wzmacniacz Musical Fidelity M2si. Recenzja amatorska

Musical Fidelity M2si znajduje się w moim zestawie audio od grudniu 2019 roku. Jestem z niego bardzo zadowolony. Długo szukałem takiego dźwięku. Jest tu energia, jest przyjemny bas, wokale są czyste i wyraźne, nic nie syczy i nie jazgota. Jest tu po prostu fajne normalne granie!


Wybierając ten wzmacniacz kierowałem się opiniami i recenzjami z internetu. Nie miałem okazji go wcześniej posłuchać, ponieważ nie ma lokalnie żadnego punktu, który by prowadził jego sprzedaż. Przekonywało mnie do niego to, że pisali o nim, iż gra "ciemnym i słodkim dźwiękiem". Ktoś nawet porównywał go delikatnie do klimatu lampowego. Mi chodziło o to, aby nie męczył jazgotliwą górą i nie syczał sybilantami na gorszych jakościowo utworach. Zaryzykowałem i opłaciło się. Wszystko się zgadzało z tym, co przeczytałem o nim. 

Musical Fidelity M2scd

 

Musical Fidelity M2si. Bezpieczeństwo transportu i dodatki w kartonie

Kiedy sprzęt przyjechał do mnie zostałem mile zaskoczony tym, jak był zapakowany. Jestem bowiem człowiekiem lekko przewrażliwionym na punkcie bezpieczeństwa sprzętu i często wręcz ubolewam nad tym, jak niektórzy producenci pakują swoje towary (i to nie tylko wzmacniacze ale i głośniki). Często spotykam się bowiem z tym, że jest to wpakowane w zwykły kartonik. W przypadku Musical Fidelity otrzymałem wielkie twarde pudło kartonowe, które po otwarciu kryło w środku... kolejne pudło!! Tak - wzmacniacz był zapakowany w dwa solidne pudła. Rewelacja! 

Bardzo podobała mi się także karteczka od producenta włożona do kartonu z informacją, że jeśli sprzęt przyjedzie zimny to nie wolno go włączać do prądu zanim się nie nagrzeje. Napisali, aby dać mu na to kilka godzin. Niby się to wie, ale taka rada to fajne podejście! Dobrze to świadczy. 

Do sprzetu dołączone były białe rękawiczki i bawełniana ściereczka z logo producneta. Mały gadżet a cieszy i dodaje smaczku. I co ciekawe - korzystam z tego :)

 

Musical Fidelity M2si. Zewnętrznie

Budowa wzmacniacza bardzo mnie do niego przekonuje. Jest on bowiem skonstruowany jak mały czołg. Solidna blacha, wszystko precyzyjnie poskręcane, materiały dobrej jakości. To jest to, co lubię. W środku z kolei jest porządek i dbałość o szczegóły. Każdy kabelek ma swoje miejsce i dodatkowo jest przypięty za pomocą opasek. Pokrętło głośności jest metalowe, guziczki porządne. Nawet nakrętki na zaciskach głośnikowych z tyłu są dobrej jakości. Są mocne i twarde. We wzmacniaczu, jaki miałem wcześniej, Cambridge audio CXA80, zaciski do kabli głośnikowych były nieco "tandetne" i psuły wizerunek sprzętu. Niby nic, ale jak podłączałem gołe kable i wszystko mi z tyłu latało a do tego zakręcało się krzywo, to jakoś pozostawał lekki niesmak. Tu tego nie ma. Wszystko jest dopracowane. 

 Musical Fidelity

 

Musical Fidelity Ms2s. Opinia: dźwięk

Po przesiadce z Cambridge audio od razu poczułem pełnię muzyki. Wiem, że Cambridge CXA80 jest przez wiele osób bardzo dobrze ocenianym sprzętem ale dla mnie grał jakoś.. "chudawo" i nieco analitycznie. Bas miał solidny ale średnicę zbyt jasną i jazgotliwą dla mnie. Tu w Musical Fidelity jest nieco inaczej. Muzyka zaczęła tętnić życiem na całej linii. W każdej piosence, dobrej czy złej, jest swoisty bit, jest przyjemny bas a muzyki jest dużo. Nie ma prężenia się na audiofilskość. Jest tu po prostu normalne fajne granie, którego nie chce sie wyłaczać. Barwa muzyki faktycznie jest lekko po ciemnej stronie, dzieki czemu nie męczy uszu i nie jazgota. Sybilnaty nie syczą. Bas jest przyjemny, nie za duży i nie za mały. Nie domiuje, a raczej uzupełnia muzkę. Jest dobrze kontrolowany, sprężysty i dość dynamiczny. Aż nóżka sama chodzi :) Nie ma tu też czegoś takiego, że bas jest oderwany od reszty muzyki. Wrecz przeciwnie - brzmienie jest przyjemnie podbarwione basikiem i świetnie sie tego słucha. 

Odkąd mam Musicala nie narzekam na nic. Przy Cambridge Audio co chwilę coś mi nie pasowało - albo grało za chudo, albo coś syczało itd. Nagrania musiały być naprawdę dobrej jakości, aby można było cieszyć się muzyką. Ale jeśli piosenki były chociaż ciut źle zrealizowane to znikało całe zadowolenie ze słuchania i pojawiał się niesmak. Dźwięk brzmiał jak komputerowe mp3... Tu w Musicalu tego nie ma! Tu jest bez znaczenia, czy jakość piosenki jest lepsza czy gorsza - każda brzmi fajne. Nie oznacza to, że Muscial nie pokazuje różnicy między utworami różnej jakośći - bo wyraźnie to słychać, co jest dobre a co słabsze - ale chodzi o to, że nawet słabiej nagrane utwory można słuchać z bananem na twarzy. Jest i energia i basik i pełnia dźwięku. I brzmi to dobrze! Niektórzy tłumaczą to tym, że Musical jest mniej szczegółowy i przez to nie ukazuje tak wyraźnie błędów nagrań. Nie wiem, czy to prawda, bo jak dokupiłem do niego odtwarzacz cd Musical Fidelity M2scd i podłączyłem kablem Audiomica Transparent to uzyskałem taką szczegółowość i rozdzielczość, jakich  wcześniej nie słyszałem! Wszystko zabrzmiało tak wyraźnie, jakby było wykonane w wymiarze full hd (czy raczej 4K). Można było do tego wyczuć lokalizacje instrumentów zarówno wszerz jak i w głąb. Dźwięk gitar nabrał jakiegoś takiego kształtu w przestrzeni, że dosłownie ciarki przechodziły po plecach. Ale musze jeszcze raz podkreślić, że duża była w tym rola kabli, bo jak podłączyłem Musicale zwykłym RCA za 100zł to ten efekt zniknął. Kable są naprawdę ważne, bo pozwalają sprzętowi na wykazanie pełni jego możliwości. A jak widać (czy raczej słychać) Musical ma te możliwości naprawdę duże! 

Średnica jest lekko podkreślona i wyraźniej ją słychać. Nie przekracza to jednak granicy przyzwoitości i można tego słuchać przez wiele godzin nie narażajac się na podrażnienie uszu. Jej barwa jest delikatnie ocieplona, co sprawia, że wokale brzmią naturalnie i realistycznie. Porównując ten dzwięk do Pioneera A40 to Musical wyraźnie gra cieplej. Dzwięk jest mocniejszy ale cieplejszy.

Wzmacniacz Musical Fidelity M2si jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Mimo, że jest to model podstawowy to kulturą grania i umiejętnością sprawienia radości słuchającemu bije na głowę całą masę innych sprzętów. Jest do tego dość wydajny, mocny w porównaniu ze wzmacniaczami z podobnej półki cenowej. Ma jakieś 60 lub 70W przy 8 Ohmach i  90-112W przy 4 Ohmach - jedni piszą tak a inni tak. Ogólnie Musicale należą podobno do tych mocniejszych prądowo i można je spokojnie łączyć z podłogówkami na ich poziomie cenowym. Ja mam podłączone KEFy R500 i przy całodniowym słuchaniu muzyki wzmacniacz nawet nie łapie zadyszki. Dotykając go jest jedynie delikatnie ciepławy (nawet nie ciepły). Przy głośniejszym słuchaniu czuć już od niego nieco więcej ciepła, ale jest to w całkowitych granicach normy. Pamiętam, jak miałem kiedyś amplituner Onkyo, to ten grzał się jak mały piec. Nie dało się go wręcz dotknąć a mimo to działa do dziś od kilkunastu lat (obecnie ma innego właściciela ale wiem, że nadal służy). Musical bez problemu gra na większych głośnościach i co ciekawe, nie zniekształca dźwięku! Wiele słabszych wzmacniaczy po przekroczeniu pewnej granicy Volume zaczyna gubić bas i przejaskrawiać górę, co sprawia, że głośniki wręcz krzyczą. Tu tego nie ma. Musical leci jak parowóz i doskonale wchodzi na wyższe obroty. Bas staje się potężny a wokale pozostają nadal swobodne! To jest klasa jak na podstawową klasę :) 

 

Podłączenia w Musical Fidelity M2si

Pora na kilka słów na temat możliwości podłączeń do wzmacniacza. Otóż Musical Fidelity M2si na tle konkurencji wypada pod tym kątem słabo, bowiem nie ma w ogóle wejść cyfrowych ani wejścia gramofonowego. Ma jedynie (lub aż) dobrej jakości wejścia analogowe. Filozofia firmy jest bowiem taka, że mając budżet do 4 tysięcy złotych na gotowy produkt, woli postawić na małą ilość wejść dobrej jakości niż dużą gorszej. Bilans musi być bowiem wyrównany i nie mamy się co oszukiwać, że jeśli taki wzmacniacz ma kilka wejść cyfrowych, wejście gramofonowe i podwójne terminale głośnikowe to będą one z wysokiej półki. Wydatki muszą się rozłożyć. Konstruktorzy Musicala postawili więc na jakość kosztem bajerów i według mnie jest to dobre posunięcie. Ja akurat nie potrzebuję podłączeń cyfrowych, nie podłączam pod wzmacniacz komputera czy telewizora. Preferuję klasyczne RCA do odtwarzacza płyt cd i streamera (mam Onkyo NS 6170). Mam to połączone dobrej jakości kablami i mogę cieszyć się wyjątkowo dobrym brzmieniem muzyki. Bo chyba przecież właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Dla mnie takie rozwiązanie jest idealne.

 

Musical Fidelity M2si. Słabe strony

Czy Musical Fidelity ma jakieś słabe punkty? Na siłę mógłbym coś znaleźć, ale uwierzcie mi, że nie jest to nic istotnego. Po pierwsze to terminale głośnikowe są według mnie zbyt blisko wejść RCA do cd i tunera. O ile ktoś podłącza kable głośnikowe wtykami bananowymi to nie będzie miał problemu. Jeśli jednak chce się podłączyć tak, jak ja, na goły kabel, to zwyczajnie robi się ciasno i kabel głośnikowy nachodzi na wtyk interkonektu. Dlaczego? Bo dziurki są poziomo. Po drugie to wzmacniacz nie ma możliwości włączenia i wyłączenia z pilota. Trzeba to robić ręcznie. Z włączaniem nie mam problemu ale przy wyłączaniu czasami nie chce mi się... wstać z łóżka. Lubię bowiem słuchać muzyki wieczorami do snu i kiedy już usypiam to chciałoby mi sie tylko wcisnąć guziczek na pilocie i odpłynąć w błogi sen a tu trzeba wstać i "dotachać się" do sprzętu, by go wyłączyć. Trybu uśpienia nie ma. Szkoda. Być może jest w tym jakiś zamysł prozdrowotny, aby człowiek więcej się ruszał, ale jako, że należę raczej do ludzi leniwych to zwyczajnie dodałbym opcje wyłączenia z pilota i tryb uśpienia (wiem, że droższe modele Stand by... Może kiedyś się skuszę).


Podsumowując recenzję o Musical Fidelity M2si

Szczerze przyznam, że szukałem swojego brzmienia przez ponad dwa lata. Przerobiłem kilka dobrych wzmacniaczy w cenach do 5 tysięcy ale żaden nie był tym idealnym. Mimo iż miały one swoje zalety to zawsze było to "coś" co mi w nich nie pasowało. Dopiero Musical Fidelity sprawił, że muzyka stała się przyjemnością i wszystko gra dla mnie tak, jak trzeba. To jest TO! Brzmienie jest energiczne, z fajnym basem i przyjemną górą. Nic nie syczy, nie jazgota a muzyki jest dużo.  

Jeśli ktoś szuka takiego brzmienia a do tego ceni sobie solidne wykonanie i nie zależy mu na wejściach cyfrowych tylko na dobrej jakości połączeniach analogowych to nie ma się co zastanawiać tylko spróbować Muscial Fidelity M2si :)  

 

Dopisek po roku użytkowania

Po jakimś czasie zacząłem zauważać wypchniecie wokali w stronę słuchacza. Ich siła grania była nawet jakby nieco większa niż być powinna. Początkowo myślałem ze to może wina kabli (bo dużo ich zmieniałem), ale ostatecznie zestawiając Musicala ze wzmacniaczami japońskimi okazało się, że Japońce grają bardziej równo. Nie maja takiego „faworyzowania” średnicy. Nie wiem czy to się nazywa „docieplenie średnicy” czy jak, ale wolałbym jednak, aby ci wokaliści cofnęli się jednak tam, gdzie być powinni. O ile w muzykę kameralnej jak jazz czy blues całkiem fajnie to wychodziło, o tyle w muzyce rozrywkowej jakoś brzmiało to pokracznie. Nie pamiętam, aby Musical grał tak na początku. Pamiętam, że było dużo dynamiki, super bas i stonowane wokale. Być może sprzęt powoli się wygrzewał i otwierał, choć z reguły nie trwa to miesiącami! Nie wiem – byłem w lekkim szoku, jak zwykły Pioneer A40 zagrał znacznie przyjemniejszych (bo równym) dźwiękiem.

W prasie czytałem o Musicalu różne opinie. Jeden portal opisał go podobnie jak ja – czyli że ma super fajny bas i stonowane brzmienie. Drugi z kolei napisał, ze Musical gra ciepło i jasno… mając chyba na myli ze jest bardzo otwarty i wokale są lekko głośniejsze i wypchane. I w sumie każdy z nich miał racje, tylko wydaje mi się, że ten pierwszy słuchał w miarę nowego egzemplarza a ten drugi już wygrzanego. Zatem ostateczny klimat Musicala Fidelity jest taki, że niestety dla mnie wysuwa on wokale i lekko je faworyzuje. Cala reszta jest bez zmian – bas, szczegóły, sybilanty. Jeśli zatem ktoś szuka takiego angielskiego brzmienia to Musical będzie dla niego idealny.

Jak widać, czas nieco zmienia nasze opinie. A właściwie to sprzęt się zmienia… I to jest chyba jedna z najgorszych rzeczy jaką mogę wskazać jeśli chodzi o świat audio… Nigdy nie ma pewności, czy sprzęt który ci się spodobał na początku okaże się tak samo dobry po jakimś czasie.. W sumie podobnie jest i z kobietami… Eh… W każdym razie mój musical został sprzedany. Kupił go miłośnik angielskiego brzmienia, któremu zależało na uwydatnionych wokalach. Wiem, że połączył go z jakimiś Dynaudio. Ja z kolei zakupiłem Denona PMA 1600.

 

UTWORZONO: 3 lipca 2020

Pylon Diamond

Pylon Audio Diamond 25 biały mat

Pylon Audio model Diamond 25. Moja relacja po półrocznym użytkowaniu  Przeczytaj

 

Kable Coaxial

Kable Audiomica Vandini oraz Alunite

Test dwóch kabli cyfrowych firmy Audiomica. Jeden z nich został w moim systemie!  Zobacz

 

Eversolo DMP-A6

Streamer DMP-A6

Test długo dystansowy. Kupiłem dla siebie i mogę rzetelnie go ocenić. > Link