Włoskie interkonekty RCA: Ricable Primus, Ricable Magnus i Ricable Dedalus. Test amatorski.
Z reguły w jednym artykule opisywałem pojedynczy elementy audio, ale tutaj postanowiłem zrobić inaczej i zaprezentować grupę trzech kabli pokazując ich różnice. Wydaje mi się to ciekawsze i bardziej pomocne dla potencjalnego nabywcy. Zainspirowały mnie do tego prezentacje na You Tube, pokazujące brzmienie kilku kolumn, gdzie można wychwycić różnice w dźwięku między jedną a drugą. Wiadomo, że filmik nie odda tego, jak gra dana kolumna ale różnice w brzmieniu często są cenne, bo słyszymy, że jedna kolumna ma więcej basu a druga wyraźniejszy wokal. A to już jest ważna informacja, która wsparta opiniami internetowymi lub własnymi doświadczeniami pozwoli komuś podjąć decyzję o zakupie. Zatem otrzymawszy na testy trzy nowe interkonekty włoskiej firmy Ricable postanowiłem zrobić ich przegląd porównawczy, mimo, że należą do różnych grup cenowych. Dodatkowo odniosę się do kabla Tellurium Black RCA, by wskazać różnice między nimi.
Ricable
Nie znałem wcześniej firmy Ricable. Wszędzie słyszy się głównie o kablach takich firm jak Melodika, Chord, Wireworld, Tellurium czy Cardas. Są to bowiem bardzo znane u nas marki i są one cenione z uwagi na dobre jakościowo produkty. Ciekawy byłem, jak prezentują się na ich tle kable od Ricable. Zobaczyłem je na stronie dystrybutora marki, Salonu Instal Audio z Konina, i poprosiłem o wypożyczenie. Otrzymałem na testy trzy pierwsze serie RCA, licząc od dołu. Są to: model o nazwie Primus, najtańszy, w kolorze białym, Magnus, nieco droższy, w kolorze czarnym oraz Dedalus, w kolorze pomarańczowym, najdroższy z nich. Nad nimi jest jeszcze w ofercie kabel Invictus, ale nie brałem go teraz do siebie na testy.
Ricable Primus, Magnus, Dedalus. Początek testów
Zanim przystąpiłem do odsłuchów kabli Ricable to podłączyłem do systemu zwykły cienki czarny kabelek, by mieć jakby punkt wyjściowy. Wiadomo, że było „chudawo”, wokal nieco się narzucał, bas był kartonowy (choć i tak w miarę sprężysty – co mnie zdziwiło). Przekaz był jednak płaski. Testy zacząłem od najtańszego kabla, Ricable Primusa. Potem podłączyłem Dedalusa, pomarańczowego najdroższego, a po nim wpiąłem czarny kabel, Magnusa. W międzyczasie wpinałem Tellurium, by skorygować słuch i wychwycić zmiany.
Ricable Primus. Brzmienie
Primus w stosunku do zwykłego kabelka nieco cofnął wokal, co było dla mnie bardzo przyjemne. Początkowo wydawało mi się, że głosy piosenkarzy lekko się gubią ale po chwili przyzwyczajenia było je słychać wyraźnie. Muzyki zrobiło się nieco więcej obok wokali i być może przez to pojawił się efekt „zagubienia”. Ale ostatecznie słuchało się tego bardzo dobrze i z większą przyjemnością niż na zwykłym kablu. Stonowanie głosów i powiększenie muzyki to mój typ. Primus sprawił także, że bas zyskał nieco więcej mocy i delikatnie przybrał na masie. Był szybki i sprężysty. I już byłem cały szczęśliwy, długo słuchałem muzyki z tym kabelkiem w systemie, bawiąc się ulubionymi kawałkami. Utwory Santany, Clifa Richarda czy grupy Smokie szły jak burza, bez zgrzytów i niesmaków, co nie jest takie proste, bo niektóre z nich są słabszej jakości. Primus zrobił tak, że nie ukazywał ich wad a postawił na muzykalność. Naprawdę bardzo fajny kabelek.
Ricable Dedalus. Dźwięk
Co wniósł w stosunku do Primusa najdroższy z kabli, pomarańczowy Dedalus? O rany… To była jeszcze większa różnica niż w przypadku zmiany zwykłego kabelka na Primusa. Z Dedalusem usłyszałem dużo mocniejszy bas. Zyskał on jeszcze większej masy i jeszcze lepszej sprężystości. Piosenki brzmiały naprawdę solidnie i mocno. Uderzenia w bęben były silne i brzmiały jak.. uderzenia w bęben (a nie w karton)! Brzmiały prawdziwie. Do tego muzyka nabrała głębi. Przekaz zyskał dużą przestrzeń, co jeszcze bardziej podkreślało realizm. Momentami czułem się tak, jakbym był na koncercie. Lub inaczej – jakbym miał scenę w pokoju. Najbardziej jednak zauroczyła mnie lekkość, z jaką muzyka była prezentowana za pośrednictwem Dedalusa. Instrumenty wybrzmiewały z wielką łatwością i swobodą. Jakby.. same grały, bez napędu. Przy spokojnych utworach dawało to niesamowity relaks i odprężenie a przy piosenkach do tańca wyrywało na parkiet nie powodując agresywności i natarczywości. Fantastyczna sprawa. Kilka dni po moich testach zaprosiłem moich znajomych, by posłuchali muzyki z Dedalusem i powiedzieli dokładnie to samo czyli, że muzyka brzmi bardzo lekko i przyjemnie. .
Co więcej? Kabel Ricable Dedalus sprawił, że muzyki zrobiło się dużo. Bardzo poszerzyła się scena. Dźwięk rozszerzył się na boki, poza głośniki. Nie było tego w Primusie ani potem w Magnusie.
Barwa dźwięku była lekko ocieplona, męska. Dla mnie jest to ważne, bo nie przepadam za chłodnymi analitycznymi kablami.
Tellurium Black RCA a Ricable Dedalus
Dla ciekawości postanowiłem sprawdzić, jak przy Ricable Dedalusie wypada mój kabel Tellurium Black. Bezpośrednie starcie sprawiło mi duże zaskoczenie. Otóż pewne rzeczy były lepsze a inne gorsze. Scena muzyczna w Tellurium nie była aż tak szeroka, bardziej była rozciągnięta w głąb niż na boki. Też fajnie choć inaczej. Bas był zdecydowanie mocniejszy w Tellurium. Był bardziej konturowy, lepiej zarysowany i mocny jak dzwon. Wręcz potężny. W Ricable bas był nieco delikatniejszy i bardziej miękki, choć na tle innych kabli i tak silny. Moim typem jest jednak bas z Tellurium. Lubię jak jest on mega silny. Ogólnie wszystkie dźwięki z Tellurium były mocniejsze, nie tylko bas. Było je lepiej czuć, choć jak się okazało, co za dużo to niezdrowo.. Otóż w porównaniu do Ricable to wokale w Tellurium dosłownie krzyczały! Były za duże, za mocne i za głośne a do tego były wysunięte do przodu! Narzucały się. Nie było w nich lekkości oddawanych przez włoskie kable a wręcz pewna natarczywość. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki nie porównałem bezpośrednio Tellurium Blacka i Ricable Dedalusa. A stało się to na tyle istotne, że postanowiłem sprzedać swojego Telluriuma i kupić Dedalusa. Nieźle, co? Może i bas jest w Ricable Dedalus nieco mniejszy i jest nieco mniej dociążenia (które co prawda lubię) to jednak w ostatecznym rozrachunku znacznie lepiej słuchało mi się muzyki z kablem Ricable. Proszę jednak pamiętać, że nie oznacza to, że Tellurium jest gorszy. Jest on inny. Wszystko zależy od naszych preferencji.
Ricable Magnus. Dźwięk
Jak na tle powyżej opisanych kabli zaprezentował sie Ricable Magnus? Powiedziałbym, że był tak „po środku” ale to byłoby uproszczenie. Otóż Magnus, interkonekt w czarnym oplocie, pokazał lepszy bas niż Primus ale nieco mniejszy niż Dedalus. Bliżej było mu jednak do Dedalusa, bo bas był całkiem mocny. W muzyce nie było jednak głębi pomarańczowego kabla, choć nie było płasko jak w zwykłym czarnym kabelku. Było raczej.. „normalnie”. To słowo, „normalność”, przewijało się często w moich notatkach przy Magnusie. „Normalnie” i „fajnie”. Tak bym go określił. Nic mi w nim nie brakowało, ale też nic jakoś specjalnie nie urzekało. To w sumie dobrze, bo pozwoliło mi na bardzo długie odsłuchy bez zmęczenia. Wokale nie były krzyczące, barwa dźwięku była lekko po ciepłej stronie a bas był szybki i sprężysty. Jeśli chodzi o scenę to była ona zdecydowanie „normalniejsza” niż w przypadku Dedalusa. Nie była taka rozpięta i szeroka. Była.. no właśnie.. „normalna”.
Na koniec zabawy ponownie podłączyłem Ricable Primusa i tym razem zdało się odczuć, że jest on najniższym modelem. Nie było źle, ale w porównaniu do Dedalusa i Magnusa to nie było „to”.
Rozdzielczość i szczegółowość
Kable marki Ricable, które testowałem, w moim odczuciu nie były jakoś specjalnie rozdzielcze czy szczegółowe. Nie o to chyba w nich chodzi. Raczej stawiają na ogólny przekaz niż na wnikanie w głąb nagrania i dzielenia włosa na czworo. Mam w systemie Audiomice Transparent, która sprawia, że słychać więcej drobiazgów. W Ricable tego tak nie odczułem. Tu urzekła mnie muzykalność, ciepła barwa, przyjemne wokale i dobry bas, który rośnie w siłę w kolejnych modelach.
Wygląd zewnętrzny
Nie sposób przejść obojętnie obok wyglądu kabli z Włoch. Wyglądają bowiem naprawdę atrakcyjnie! Kobiety, gdy oglądały wypożyczone kable to stwierdziły, że przypominają im biżuterie, bo są takie ładne. Chodziło im zapewne o błyszczące wtyki, ale warto zwrócić uwagę także na oplot, ponieważ jest on wykonany z materiału jak tkanina, bardzo przyjemnego w dotyku. Nie jest to oplot z PCV. Miło się to trzyma w dłoni a co ważniejsze, sprawnie podłącza przeciskając w gąszczu kabli. Przykładowo Tellurium Black jest zrobiony z jakieś gumy, która ma utrudniony poślizg i przy próbie przeciągnięcia kabla między innymi kablami napotykamy na irytujący problem blokowania się. W Ricable tego nie ma. Do tego Ricable są bardzo elastyczne i miękkie. Aż dziwne. Niby są wykonane z litych drutów solid core (Primus ma w sobie jeden przewodnik a Magnus i Dedalus po dwa) a mimo to łatwo się je układa. Ciekawe. Ale pozytywne!
Podsumowanie
Jestem pod dużym wrażeniem włoskich kabli spod znaku Ricable. Rzadko kiedy coś mnie aż tak oczaruje i to do tego stopnia, że to kupie! Podstawowy model Ricable Primus jest bardzo dobrym interkonektem do budżetowych zestawów. Ricable Magnus to już nieco wyższa jazda, choć jeszcze w przyzwoitej cenie. Dźwięk, jaki jest prezentowany za jego pośrednictwem, uznałbym za taką „normalność”. Tak powinien „grać” dobry kabel. I według mnie można go podpiąć do nieco lepszych systemów. Z kolei Ricable Dedalus jest już kablem oferującym „coś więcej” niż zwyczajne granie. Jest w nim ponadprzeciętna głębia, jest bardzo szeroka scena, jest niesamowita lekkość wybrzmień. Ten kabel elektryzuje. U mnie został w systemie składającym się z Denona PMA 1600 oraz odtwarzacza CD Musical Fidelity M2scd.
Każdy z kabli Ricable jest bardzo muzykalny, ma lekko ciepłą barwę, delikatnie cofa wokale (czy też raczej wyrównuje je w odróżnieniu do kabli wypychających je do przodu), nie wnika zbyt w szczegóły nagrania, jest przyjemny, gładki i ma szybki sprężysty bas. Polecam sprawdzić je we własnym systemie. Myślę, że oczaruje niejednego z Was.
--
Dystrybutorem marki Ricable jest Salon Instal Audio z Konina. Myślę, że przygotował ciekawe rabaty na te kable. Zadzwońce, zapytajcie. Ja dostałem :)
UTWORZONO: 9 luty 2021