Krótki test porównawczy dwóch kabli głośnikowych firmy Atlas, modele Element 2.0 i Equator 2.0. 

Wersja artykułu: trzecia, poprawiona

Niedawno testowałem kabel zasilający marki Atlas i mimo niewielkich wad miał swoje plusy. Byłem ciekawy, jak wypadną kable głośnikowe tej firmy. Kupiłem więc krótkie odcinki cięte z metra i sprawdziłem. Wybrałem modele Element i Equator. Uczucia mam mieszane, zwłaszcza jeśli chodzi o Equatora. Artykuł ten poprawiam już trzeci raz, bo im więcej słucham to tym bardziej moja ocena się zmienia. Rzadko tak mam...

 

Atlas Element 2.0 i Equator 2.0. Dźwięk

Atlas Element to tańszy zawodnik tego zestawienia. Kosztuje 33zł za metr. Jest to dobry brzmieniowo model podstawy z dobrą dynamiką. Do pełni szczęścia zabrakło mi tu jedynie cięższego basu i odrobiny miękkości, ale i tak było naprawdę fajnie.

Wokal był zrównoważony. Nie był ostry, nie syczał na sybilantach. Nie był sztucznie głośny i duży, nie wychodził na środek pokoju. Miał całkiem dobrą barwę, nie był piskliwy. Początkowo był stonowany ale z czasem nieco się otworzył prezentując więcej informacji. Wtedy, w niektórych piosenkach, wyczułem w głosach piosenkarzy odrobinę twardości, co potrafiło mnie lekko zmęczyć. Ale i tak, jak na kabel podstawowy, było bardzo przyjemnie.

Wokół wokalu było sporo instrumentów, brzmienie nie było chude ani płaskie. Ładnie oddana była stereofonia i powstawał efekt, który nazywam "wielotorowością". Miałem wrażenie, że muzyka dochodziła do mnie jakby powielona, nie z dwóch a z czterech głośników. Nie było tu może odrywania sie dźwięku od kolumn i tworzenia wirtualnej sceny, ale to nie ten pułap cenowo-jakościowy. Poza tym słuchało mi sie tego i tak bardzo dobrze!

Dźwięki instrumentów były w miarę przyjemne. Nie były metaliczne jak w qed classic 79, choć nie brzmiały tak subtelnie jak w Cardasie 101.

Dynamika była doskonała. Muzyka zasuwała jak należy. Nie czułem spowolnienia. Do tego była całkiem dobra separacja, nic nie nachodziło na siebie, każdy instrument grał swobodnie nie przeszkadzając innym.

Bas był szybki i dobrze napędzał bit (nie gubił się), ale nie miał zbyt dużej siły uderzenia. Nie miał takiej masy jaką ma bas Equatora czy Qed-a XT40. Był jednak mocniejszy niż bas qed-a classic 79. Bas był lekko rozmyty, nie miał dobrych konturów. Mógłbym ocenić go na szkolną czwórkę z minusem. Myślę, że w budżetowym systemie, gdzie chcemy utemperować bas, kabel Atlas Element sprawdziłby się dobrze.

Barwa dźwięku była raczej neutralna. Nie było jakoś jasno czy ciemno. Było normalnie.

W pierwszej wersji tej recenzji opisywałem z zachwytem stonowanym charakter kabla, bo to stonowanie dawało mi duży komfort słuchania. To się jednak nieco zmieniło po dłuższym okresie wygrzewania i nastąpiło większe otwarcie. W połączeniu z niewielką twardością dźwięku dawało to czasami odczucie natarczywości. Czasami. Bo w większości piosenki brzmiały naprawdę przyzwoicie.

 

 

Atlas Equator to drugi kabel w tym teście. Jest nieco droższy, bo kosztuje 42zł za metr. W pierwszej wersji recenzji oceniłem go negatywnie, w drugiej pozytywnie a teraz... znów jestem na "nie". Bardzo to dziwne i pierwszy raz mam taką sytuację, że zmieniam swoją ocenę tak diametralnie (i to dwukrotnie!). Wiadomo, że czasami, słuchając na szybko w salonie mogę coś przeoczyć lub błędnie ocenić albo dać się zbyt zafascynować. Jednak mając kabel w domu, wpięty w główny system, bawiąc sie nim przez kilka miesięcy i porównując z innymi kablami, jeszcze mi sie nie zdarzyło... Napiszę może pokrótce, jakie były moje wrażenia ze słuchania od samego początku. Za pierwszym razem, po tygodniu krótkiej rozgrzewki, kabel był dla mnie za jasny, za ostry i zbyt krzykliwy na wokalu. Potem, po jakimś miesiącu grania, miałem wrażenie, że dźwięk zrobił się gładki, wokal się unormował i przestał tak męczyć. Do tego bardzo spodobał mi sie bas, który zrobił sie precyzyjny i potężny. Jego siła była tak duża, że przewyższała bas z qed-a xt40!! Poleciłem kabel koledze i ten napisał mi, że... nigdy nie słyszał takie przebasowionego i przykrytego kocem krzykacza. Hmmm.. Odpisałem mu, że musi dać mu czas, bo kabel sie unormuje ale po jakimś czasie dostałem odpowiedź, że "nadal lipa". I to zaczęło mnie zastanawiać, dlaczego u mnie gra tak fajnie a u niego nie...

Jak grał Equator z wtykami rodowanymi Viborga?

Wokal był nieco większy i bliski ale nie męczył. Miał w sobie pewną subtelności słuchało sie go przyjemnie. Nie syczał na sybilantach i był w miarę gładki. Jego barwa była ciut jasnawa ale nie natarczywa. Ta otwartość pozwalała lepiej wniknąć w treści płynące z głośników. Z reguły, jak głosy są bliskie, to mam odczucie, że sie duszę a tu było swobodnie. Sprawiało to nawet, że przy niektórych piosenkach miałem ciarki na plecach, np. gdy śpiewał Janowski. A to sie rzadko już zdarza...

Scena muzyczna była dość duża, większa niż w tańszym Altasie. Muzyki było dużo. Grało to szeroko i realistycznie. Była zauważalna głębia i przestrzeń. Nie były może one jakoś przesadnie zaznaczone, by można było uznać dźwięk na wysoko audiofilski i stwierdzić, że czułem sie jak na koncercie na żywo, ale nie czułem płytkości i wychudzenia jak w tanim qed classic 79. Grało to po prostu dobrze, że nie mogłem sie do niczego doczepić.

Jeśli chodzi o bas to był on doskonały. Po prostu dynamit. Uderzenia były mocne, sprężyste i dobrze słyszalne (nie tylko odczuwalne). Bas nie buczał i był świetnie kontrolowany. Miał bardzo dobry kontur (zdecydowanie lepszy niż Atlas Element). Grało to z taką energią, że serce mocniej waliło!

Jak zagrał kabel po zdjęciu wtyków?

Stało sie to, co mówił kolega.. Wokal zaczął krzyczeć, instrumenty były zduszone i przykryte kocem. Nie było czuć swobody i oddechu. Bas, mimo iż nadal duży, to stracił na kontroli i konturze. To nie było już to. Dalej nie słuchałem i nie wnikałem. Założyłem ponownie wtyki.
Można się teraz zastanowić, czy wtyki aż tak potrafią zmienić brzmienie? Z powyższego doświadczenia okazuje sie, że tak. Podobną sytuację miałem kiedyś z kablem Supra Play 3,4S, gdzie wtyki rodowane "uszlachetniły" dźwięk. Sprawiły, że było w nim więcej subtelności, wokal nie męczył a bas nabrał lepszych kształtów. W Equatorze dodatkowo było słyszalne, że zdejmują ten "kocyk" z instrumentów. Nie czułem dzięki nim zmulenia wybrzmień, które dawały się we znaki bez wtyków.

Co do tulejek to robiłem jakiś czas temu eksperyment (opisany na blogu) i faktycznie złocone tulejki Viablue nieco podkręcają brzmienie, co widocznie bardzo sie przydało Altasowi. Suma sumarum, Atlas Equator z wtykami rodowanymi Viborg z końcówkami zarobionymi tulejkami Viablue brzmi całkiem dobrze. Wpięty na "goły kabel" staje się męczący, krzyczący, zmulony i zduszony... Takiego nie polecam.

 

Dlaczego założyłem wtyki?

 Jak pisałem, preferuję podłączenie na "goły kabel" ale tym razem założyłem wtyki dodatkowo używając tulejek. Czemu? Otóż druciki kabla są cienkie jak włoski i pękają przy najmniejszym dotknięciu. Miałem ogromny problem by "obrobić" kabel i zdjąć z niego izolację. Za pierwszym razem zniszczyłem połowę końcówki i musiałem robić to drugi raz (swoją drogą sama izolacja jest jakaś dziwna bo jest niby miękka jak serek ale jest mocno przyklejona do drucików i nie da sie jej pociągnąć, by ją zdjąć i trzeba nacinać ją wzdłuż obierając potem jak rybę). Kiedy wkręciłem kabel do terminali głośnikowych to ponownie pokruszyłem druciki do tego stopnia, że na podłodze miałem "krajobraz" poświąteczny, gdy ruszy sie zeschnięte drzewko iglaste. Pomyślałem sobie "o nie, takich śmieci nie chcę mieć, zwłaszcza od strony wzmacniacza" i postanowiłem założyć tulejki i wtyki. Miałem świadomość, że wpłyną one na dźwięk i lekko go uszlachetnią, ale nie wiedziałem, że w tak dużym stopniu!

 

Podsumowanie. Atlas Element 2.0 i Equator 2.0

I co mam teraz napisać...? Polecam? Nie polecam? Jeśli chodzi o tańszego Atlasa Element to przy braku większych aspiracji jest to niezły kabel jako tani kabel budżetowy. W odróżnieniu od Equatora ma solidne przewodniki. Są dość twarde i nie powinny się łamać. Mają może jakieś delikatne przebarwienia ale być może tak sie dzieje przy miedzi ten pułapu cenowego. Equator, z uwagi na całą opisaną wyżej sytuację, przypomina mi brzydką kobietę, która musi sie malować i zakładać biżuterię, by dobrze wyglądać :) Jak tego kabla nie wyposażysz dobre wtyki to nie podchodź. Do tego trzeba bardzo uważać przy jego obróbce z uwagi na cienkie i łamliwe druciki. Ja odpuszczam go sobie, bo uważam, że jest wiele innych fajnych kabli, które same z siebie brzmią dobrze a wtyki jedynie podkreślają ich zalety. Do tego nie kruszą sie przy każdym dotknięciu a to dla mnie ważne, bo testując kable często je przepinam. Przykładowo zwykły kabel qed classic 79 przykręcałem i odkręcałem dziesiątki razy i nie odleciał ani jeden włosek! Podobnie tellurium ultra blue czy cardas 101. Melodika purpure rain nieco mi sie kruszyła ale nie do tego stopnia, co Equator... Zatem tyle mojej przygody z Atlasami głośnikowymi.

 

Testowane na zestawach audio

1. Zestaw pierwszy

  • Kolumny: Audio Physic Classic 8
  • Wzmacniacz: Yamaha AS701
  • Streamer: Yamaha NP S303
  • Interkonekt: ortofon red rca
  • Kable głośnikowe: QED XT40, tellurium black II (do porównania)
  • Kable zasilające: podłączone bezpośrednio do gniazd w ścianie Furutech FP-SWS G

 

2. Zestaw drugi

  • Kolumny: Kef C5
  • Wzmacniacz: Pioneer A-40
  • Streamer: Yamaha NP S303
  • Kabel połączeniowy optyczny Qed Performance Graphite
  • Kable głośnikowe: Lapp Unitronic 2,5mm2 (do porównania)
  • Kable zasilające: wpięte bezpośrednio do gniazd w ścianie

 

UTWORZONO: 19 czerwca 2022

 

Pylon Diamond

Pylon Audio Diamond 25 biały mat

Pylon Audio model Diamond 25. Moja relacja po półrocznym użytkowaniu  Przeczytaj

 

Kable Coaxial

Kable Audiomica Vandini oraz Alunite

Test dwóch kabli cyfrowych firmy Audiomica. Jeden z nich został w moim systemie!  Zobacz

 

Eversolo DMP-A6

Streamer DMP-A6

Test długo dystansowy. Kupiłem dla siebie i mogę rzetelnie go ocenić. > Link