Przewód głośnikowy KaCsa OFC 2x4mm2 (KCE-FLW40). Test amatorski, recenzja

Fajny! A nawet bardzo fajny! Ale zanim to rozwinę to przyznam, że nie znałem tej firmy wcześniej. Szukałem płaskiego kabla o dużym przekroju, takiego, którego mógłbym włożyć między panele pod drzwiami balkonowymi. Panel ma 0,9 cm więc kabel nie może być grubszy. Było kilka ciekawych propozycji, w tym tellurium Ultra blue, Furutech u2-T (który można „obrać” z jednej warstwy osłony i zostanie cieńsza warstwa mieszcząca się w moje panele) ale mimo iż miały one swoje zalety to coś mi nie pasowało. I tak szukając trafiłem na stronę Blackaudio i zobaczyłem takie coś, jak Kacsa. Poczytałem o firmie, dowiedziałem się, że to węgierska produkcja, że robią okablowanie do audio i wtyki do kabli a także, że działają od 1995 roku. Brzmi ciekawie, zwłaszcza, że niedawno miałem do czynienia z węgierskim wzmacniaczem z manufaktury HEED Audio, który zauroczył mnie strasznie swoim brzmieniem. No grał przepięknie, klimatycznie, cudnie. Pomyślałem, że może kable, choć raczej niemające nic wspólnego poza krajem produkcji z Heedem, też będą brzmieć ciekawie. Myślenie zupełnie bezpodstawne ale zaryzykowałem i kupiłem, zwłaszcza że cena nie jest wysoka, bo ok. 40zł za metr. Przy Tellurium i Furutechu to jak za pół darmo, bo to 1/3 Furutecha i ¼ Telluriuma.

 

Kabel głośnikowy KaCsa KCE-FLW40

 

KaCsa KCE-FLW40. Zewnętrznie

Kabel wygląda „rasowo”. Jest naprawdę szeroki. I faktycznie jest bardzo płaski a do tego leciutki.

Kiedy wziąłem się za obieranie kabla (bo kupiłem go ze szpuli) to po zdjęciu koszulki moim oczom ukazała się ładna plecionka z cieniutkich drucików. W środku plecionki znajduje się przezroczysty plastyczek, który musiałem wyciąć, aby skręcić druciki i podłączyć je do zacisków. Podczas podłączania odczułem, że mam do czynienia z grubym kablem o przekroju 4,00mm2, bo ledwo wcisnąłem go w dziurki zacisków. No ale udało się. Gramy!


KaCsa KCE-FLW40. Dźwięk

Kabel jest wpięty zaledwie od kilku dni, więc może za wcześnie, aby napisać rzetelną recenzje, ale nie mogłem się powstrzymać, bo - jak mało kiedy - jestem cały podekscytowany. Bardzo mi się podoba dźwięk „na tym kablu”. A to się naprawdę rzadko zdarza. Z reguły zawsze mi cos nie pasuje. Zawsze jest to „coś”, co sprawia, że kabel nie trafia w mój wybredny gust. Nie powiem, że nie doceniam zalet poszczególnych kabli (bo doceniam), ale mimo to zawsze coś mi nie gra. Przykładowo wspominany Furutech i Tellurium sprawiały, że muzyka nabrała wielu nowych barw i lepszej rozdzielczości (to mi się bardzo podobało) ale była niestety zbyt jasna dla mnie (co już mi sie nie podobało i dyskwalifikowało te kable). Z Kacsa jest inaczej. Tu włączyłem muzykę i .. no jest fajnie!

Dałem kablowi kilka dni na wygrzanie i teraz słucham sobie moich testowych kawałków i… no nadal jest fajnie! Barwa dźwięku nie jest ani rozjaśniona ani zaciemniona. Nie czuć jakiegoś stłamszenia dźwięku i nic nie kłuje po uszach. Gra to tak… normalnie i fajnie. Nic nie meczy a wręcz jest duża przyjemność słuchania (a jak pisałem – ja jestem bardzo wybredny). Siedzę, słucham i czekam na każdy kolejny utwór z myślą „ciekawe jak to zabrzmi”.

 

Do tego same wybrzmienia instrumentów są przyjemne. Gitarka brzmi soczyście, saksofonik elektryzująco a pianinko koi dusze (wiem wiem, to trochę przesadny opis ale na serio jest przyjemnie). Czasami trafiałem na kable, które wyostrzały gitary, że aż mnie bolało w środku, jak ich słuchałem. Tu jest kapitalnie. Wokale też brzmią super. Głos Marka Knopflera jest męski i głęboki, czyli taki jak powinien być. Z kolei śpiew Carli Bruni brzmi łagodnie i rozczulająco.

Bardzo dużym plusem brzmienia uzyskanego za pomocą kabla Kacsa jest fakt, że muzyki wydaje się więcej niż na przeciętnym kablu. Na co dzień mam zwykłego QEDa o przekroju 2,5mm2 za 14 zł / metr i w tym porównaniu to muzyki mam na Kacsa dwa razy więcej! Tworzy się jakby ściana dźwięku. Super sprawa! Czuję się lekko jak na sali koncertowej.

Ale to jeszcze nie wszystko. Kabel sprawia, że muzyka brzmi jako spójna całość i jest wyjątkowo energetyczna. Chodzi o to, że są kable które prezentują dźwięk analitycznie rozkładając brzmienie na czynniki pierwsze. W rezultacie słyszymy, że tu gra gitarka, tam brzęczą dzwoneczki a wokal jest na środku pokoju. Nie ma w tym jedności. Jakby każdy grał osobo. Brzmi to dla mnie lekko pokracznie. Takie „każdy sobie rzepkę skrobie”. A z Kacsa mamy jeden wielki spektakl. Każdy instrument współgra z resztą. Nie oznacza to, że dźwięki się zlewają, nic z tych rzeczy! Wszystko brzmi wyraźnie, jest dobra separacja, ale czuć, że wszyscy grają w jednej drużynie i wspólnie dokładają do pieca napędzając życie w głośnikach. Energia wręcz pulsuje w membranach.

Czasami z innymi testowanymi kablami miałem tak, że tempo muzyki robiło się jakby wolniejsze. Tu tego nie ma! Tu muzyka leci z przytupem jak należy. Mamy więc wielki dźwięk, pełno energii i świetną barwę.

A co z basem? Przy takim przekroju powinien być duży. I jak? No i jest duży! Jest mocny! Jak walnie to aż miło. Kabel 2,5mm2 nie był w stanie tak tego oddać. Kacsa o przekroju 4,00mm2 tłucze jak trzeba. Bas jest głęboki, sprężysty i dobrze kontrolowany. Nic się nie wylewa gdzieś na boki, nawet przy dużej głośności. Przy QEDzie już mi buczało i bas się gubił uciekając na ściany. Tu nie, tu łupie solidnie i wyraźnie. Aż się bałem lekko czy głośniki to wytrzymają :)


Jak już jestem przy dużej głośności to warto dodać, że kabel nie degraduje dźwięku. Nie ma zniekształceń wywołanych większą mocą. Można słuchać naprawdę głośno i mieć przyjemne wokale i idealny bas. Super sprawa. Tego mi brakowało. Na niższych poziomach też się dobrze słucha. Mój QED był mistrzem jeśli chodzi o ciche słuchanie. Zawsze jak pracuję to muzyczka leci w tle i pięknie słychać wszystkie dźwięki, łącznie z basem, który choć jest delikatny to ma swój prawidłowy kształt i wybrzmienie. Tu jeszcze tego nie zauważyłem, wydaje mi się, że na cichutkim słuchaniu ten bas nie ma tak sympatycznego charakteru jak z QEDem ale to jeszcze muszę poobserwować. Może jeszcze kabel musi się wygrzać, bo jak wiadomo, najgorzej jest zawsze z basem w nowym kablu.


Co jeszcze? Kabel nie należy do przesadnie rozdzielczych. Nie ma tu tej gabinetowej analityczności, która pozwoliłaby na wniknięcie w najdrobniejsze szczegóły i usłyszenie szelestu komara latającego nad skrzypkami. Nie czuć każdego mlaśnięcia i oddechu piosenkarzy. Tu jest raczej normalnie. Porządnie w granicach normalności! I ja to cenie i tego szukam. I to mi się podoba.


Jeśli ktoś czytał inne moje recenzje to wie, że jestem wyczulony na sybilnaty, czyli dźwięki typu „s”. Czasami zdarza się, że jakieś kable wyjątkowo je nasilają i słychać wręcz syk czy nawet pisk. Tu tego jeszcze nie doświadczyłem. Poczekam jednak aż kabel się lepiej wygrzeje, by to stwierdzić. Czasami bywało tak, że sybilanty brzmiały gładko jedynie przy świeżym kablu a jak pograł sobie trochę to już było słychać syk. Póki co jest okej, zobaczymy co będzie dalej. Na pewno dopisze o tym informacje za jakiś czas.


Słucham teraz Dire’a Straits’a z utworem „You and Your friend” i przyznam, że naprawdę jest rewelacyjnie. Efekt stereo robi tu wrażenie. Mamy świetnie zaprezentowane gitary, które jakby słychać na całej linii pokoju. Do tego jest super wokal, który dopełnia brzmienie gitar nie nachodząc zupełnie na nie. Żaden dźwięk nie przeszkadza sobie a każdy gra z rozmachem i napędza cały spektakl.

 

Kacsa vs Tellurium i Furutech

A jakie są główne różnice w porównaniu do Tellurium Ultra Blue i Furutecha u2-t? Otóż Tellurium był bardziej selektywny. Dźwięki były bardziej oddzielone od siebie. Nadal było czuć, że tworzą całość. Była tez nieco większa głębia, choć mistrzem w tym temacie był Tellurium Black II. Tellurium Ultra Blue był zdecydowanie jaśniejszy niż Kacsa. Miał też znacznie słabszy bas. Co do Furutecha to ten grał jakoś tak krystalicznej i czyściej. Nie był aż tak jasny jak Tellurium ale był nieco bardziej otwarty niż Kacsa. Wydawało mi się jednak, że dźwięk na Furutechu był chudszy i nieco wolniejszy. Odważyłbym się także powiedzieć, że nieco twardszy. Bas był lekko powściągliwy.

Zdecydowanie z tej grupy najbardziej podszedł mi Kacsa, najtańszy z nich.

 

Podsumowanie

To chyba tyle w temacie, zobaczymy, co będzie dalej. Póki co, jestem mega zadowolony i polecam spróbować każdemu ten kabel, kto szuka normalnego fajnego dźwięku z solidnym energetycznym basem i wielką sceną muzyczną.

 

KaCsa KCE-FLW40

Zakupu dokanałem w https://www.blackdotaudio.eu

 

Dopisek po dwóch miesiącach grania: dźwięk się nieco otworzył i nabrał wyrazistości. Sybilnaty zrobiły się nieco ostrzejsze choć i tak nie jest źle. Na tanich kablach syczenie jest nieco maskowane. Na mega przejrzystych jest z kolei ponadprzeciętnie podkreślone. Tu mamy takie „między pomiędzy” – nie są jakieś super stonowane, czuć je, ale da się przeżyć.

Wygrzanie kabla ma tez swoje zalety - przybyło za to więcej szczegółów. Wydało mi się, że brzmienie jest zwykłe ale jednak ta rozdzielczość się zwiększyła i wszystko słychać bardzo wyraźnie.

 

UTWORZONO: 30 maj 2021

 

Pylon Diamond

Pylon Audio Diamond 25 biały mat

Pylon Audio model Diamond 25. Moja relacja po półrocznym użytkowaniu  Przeczytaj

 

Kable Coaxial

Kable Audiomica Vandini oraz Alunite

Test dwóch kabli cyfrowych firmy Audiomica. Jeden z nich został w moim systemie!  Zobacz

 

Eversolo DMP-A6

Streamer DMP-A6

Test długo dystansowy. Kupiłem dla siebie i mogę rzetelnie go ocenić. > Link